Long time no see, czyli wizyta w Nagoya

Mój ponoworoczny brak odzewu spowodowany był przygotowywaniem się do happyo, czyli referatu na seminarium. Poszło dobrze, sensei pokiwał głową z uznaniem, więc chyba „dramatu nie było”. Historię, o której mówiłam zamieszczę w kolejnym wpisie. Dziś króciutko, nie miałam dostępu do internetu bo od piątku jesteśmy w Nagoya w odwiedzinach u kolegi. Nagoya zajmuje w moim sercu szczególne miejsce (w dobrym i złym znaczeniu 😉 ), ponieważ  mieszkałam w Nagoyi w 2008 r., podczas mojej pierwszej wizyty w Japonii.

Jak to uznał kolega, Nagoya jest „mildly interesting” z czym trudno się nie zgodzić 😉 ale jest zamek Nagoya, jest i zamek w Inuyamie, a także dwie świątynie związane z kultem płodności Tagata jinjga i Oogata jinja. Nie można zapomnieć też o wielkim chramie Atsuta, w którym przechowywany jest miecz Kusanagi no tsurugi („Miecz Trawosiecz”), który wchodzi w skład regaliów cesarskich. Byliśmy też na wycieczce w browarze Kirin, która również była interesującym doświadczeniem. To wszystko również wkrótce znajdzie się na blogu w ramach wspominek z podróży sentymentalnej 😉 a teraz już lecę bo zamek Nagoya czeka!

4 Komentarze

Filed under Uncategorized

Oshogatsu, czyli Nowy Rok po japońsku

Zgodnie z obietnicą i noworocznymi postanowieniami dziś kolejny wpis. Tym razem o celebrowaniu Nowego Roku.

Celebracja Nowego Roku jest w Japonii ważnym wydarzeniem i świętem. Do tego jest to chyba jedno z niewielu wydarzeń w roku na które przypada tak długa przerwa od pracy i szkoły. W tym roku „wolne” było od 31 grudnia i potrwa do jutra. Szczęśliwcy tacy jak ja, do szkoły wrócą dopiero w połowie przyszłego tygodnia 😉

Dawniej grudzień po japońsku brzmiał „shiwasu”, co można przetłumaczyć jako „zabiegany mistrz”. Grudzień był bardzo pracowitym miesiącem, ponieważ do końca roku trzeba było pozakańczać wszystkie sprawy i np. spłacić długi.

Nie obchodzi się Sylwestra jako takiego, natomiast bardzo popularne są bonenkaie, takie spotkania żegnajace stary rok. Odbywają się praktycznie przez cały grudzień. My też byliśmy na jednym 🙂 jak zwykle się objadłam. Jak tak dalej pójdzie to zabraknie dla mnie rozmiarówki w Uniqlo…

My Sylwestra spędziliśmy w barze na Ikebukuro prowadzonym pół Irlandczyka- pół Japończyka, dokąd zabrał nas japoński znajomy. Nie było imprezowego szału ani szampana  😉 przez większość wieczoru sączyliśmy drinki (ja piłam niebieskiego, lekko kwaśnego drinka – specjalność właściciela) i oglądaliśmy tv. No cóż, nie posiadamy telewizora w domu, więc wciągneliśmy się nieco. Oglądaliśmy walki bokserskie. Wszystkie wygrali Japończycy. Tylko na chwilę kanał został zmieniony na NHK, gdzie tradycyjnie, jak co roku, transmitowano muzyczne show na żywo, czyli Kõhaku. Podczas show rywalizują ze sobą dwie drużyny złożone z japońskich artystów. Drużyna „czerwona” (akagumi) złożona jest z kobiet. W skład drużyny „białej” (shirogumi) wchodzą mężczyźni. W tym roku, skład męskiej drużyny zasilił (chyba obecnie najpopularniejszy) boysband Arashi. Nie rozeznaje się w ich twórczości, ale młodsze koleżanki mnie oświeciły. Jedynym japońskim celebrytą, którego rozpoznałam był tylko Takeshi Kitano, ale on brał udział w innym show, gdzie przepytywał znanych japońskich sportowców. Wracając do Kõhaku, w tym roku wygrali „biali”. Z pewnością dużym atutem tej drużyny był wspominany boysband.

O północy wznieślimy toast i pożyczyliśmy sobie: akeome. Jest to skrót od „akemashite omedetou gozaimasu”, co można przetłumaczyć jako szczęśliwego nowego roku.  Nie wybraliśmy się do świątyni na bicie dzwonu, a dokładnie na 108 bić dzwonu. Wydaje mi się, że o północy dzwon dzwoni ostatni sto ósmy raz. Zgodnie z buddyzmem,  108 uderzeń w dzwon symbolizuje 108 grzechów i ludzkich pokus, których można się pozbyć na Nowy Rok. My odwiedziliśmy świątynię dopiero w drodze powrotnej do domu. Mimo bardzo późnej godziny było sporo ludzi przychodzących pomodlić się po raz pierwszy w Nowym Roku.

Kolejną z możliwości powitania Nowego Roku jest pojechanie np. nad morze i zobaczenie pierwszego wschodu słońca (hatsuhi), jak uczyniła nasza znajoma. Jak się wpisze się w Google formułkę typu „najlepsze miejsca na pierwszy wschód słońca” wyskakuje mnóstwo stron.

Nieodłącznym elementem Nowego Roku są nengajõ, czyli kartki noworoczne. Poczta roznosi je dokładnie 1 stycznia. Wypada wysłać taką kartkę nie tylko do rodziny, ale też do znajomych i wszystkich, którym coś zawdzięczamy. Ja niestety nie posiadam adresu domowego mojego japońskiego senseia, więc wysłałam mu życzenia mało tradycyjną metodą, czyli mailem.

Na celebrację Nowego Roku udaliśmy się do japońskich teściów mojej znajomej, tej samej, która zaprosiła mnie na przepyszną Wigilię. Spędziliśmy cudownie czas. I mieliśmy okazję zakosztować osechi ryõri, czyli tradycyjnych potraw podawanych na właśnie takie okazje jak Nowy Rok. Potrawy podawane są w kwadratowych, drewnianych lub lakowych pudełkach. Każda potrawa ma swoje znaczenie, jak na przykład ikra śledzia (? – nie jestem pewna czy dobrze to zrozumiałam w natłoku informacji …) gwarantuje płodność. Oprócz ikry, nie zabrakło czarnej słodkiej fasolki, korzenia lotosu, ośmiornicy, krewetek, kraba (PRZEPYSZNY) i wielu innych smakołyków. Dla odmiany znów się opychaliśmy 😉 K. był częstowany przez Pana Teścia nalewką na kobrze i żmiji. Dał radę i sprostał wyzwaniu „mocnej głowy” 😉 Ja się raczyłam przepyszną sake. To był naprawdę wspaniały dzień i jesteśmy z K. bardzo wdzięczni naszej znajomej i jej mężowi za to zaproszenie i umożliwienie nam spędzenia tego czasu w tradycyjny japoński sposób.

1

2

W tle nalewka na kobrze …

3

Czas podczas jedzenia umilał nam (choć nie wiem czy można użyć czasownika „umilać” w kontekście japońskich show telewizyjnych) show, gdzie haafu (czyli „połówki” – pół Japończycy, poł inna narodowość) wypełniali różne zadania. Niezbyt ambitne oczywiście. I tak dla przykładu, pół Japończyk  – pół Amerykanin nie mówiący po angielsku zostaje wysłany do Nowego Jorku. Wśrod uczestników jest też pół Polak o imieniu Napo, co jak się okazało jest skrótem od Napoleona.  Z jakiekoś powodu uczestnicy to głównie sami mężczyźni, więc stwierdziłyśmy ze znajomą, że albo chodzi o brak równouprawnienia albo kobiety tak ochoczo nie chcą z siebie robić głupka w telewizji 😉

Zdjęcia jedzonka dorzucę niebawem, bo piszę ten post korzystając z prezentu od  Świętego Mikołaja, który w tym roku okazał się bardzo hojny.

Widzę, że dość się rozpisałam. Zatem osobnego posta poświęce urodzie mego męża K. okrzykniętego mianem kakkoi (nie po raz 1szy i nie po raz ostatni pewnikiem).

A tymczasem: よいお年を☆

11 Komentarzy

Filed under czyli matsuri, Foto, Kuchnia japońska

I po świętach… i w Nowym Roku…

Jedno z moich postanowień noworocznych to częstsze zamieszczanie wpisów na blogu. Obiecałam wpis i w końcu się pojawił, jak zwykle z lekkim obsuwem czasowym. Ale niestety sesja za pasem i trzeba było zająć się pisaniem prac na koniec semestru. W zasadzie ciągle jestem w trakcie pisania i przygotowania mojego wystąpienia na zajęciach z czytania tekstów klasycznych. Jeśli po 9 stycznia nie pojawią się żadne wpisy oznaczać to będzie, że padłam na zawał ze stresu przed wystąpieniem….

Zbliżające się Święta czuć już było za sprawą iluminacji, choinek, piosenek (w tym roku w naszym centrum handlowym zdecydowanie wygrała Britney Spears z utworem „My Only Wish” pokonując Mariah Carey i Wham) i Colonela w przebraniu Świętego Mikołaja zachęcającego do zakupu świątecznego zestawu kurczaka.

Nie mam wątpliwości, że opisy typu „jak święta spędza się w Japonii” pojawiły się już kilkakrotnie na blogach i stronach poświęconych kulturze japońskiej, więc postaram się to oddać w dużym skrócie. W Japonii nie celebruje się Bożego Narodzenia, z racji tego, że jest to kraj, gdzie główne religie to buddyzm i szinto. Oczywiście nie brakuje i katolików i Kościołów. Z pewnością też są osoby obchodzące święta podobnie jak obchodzi się je w Polsce (np. japońska Polonia 😉 ). Święta, czyli „Kurisumasu” mają w Japonii bardziej wymiar komercyjny w amerykańskim stylu. Nie jest to czas wolny od pracy i raczej nie ubiera się choinki. Choć, moim zdaniem, w domach, gdzie są dzieci taką choinkę się ubiera i kupuje prezenty. 24 grudnia to kolejna odsłona „dnia zakochanych”, można wtedy iść z ukochaną osobą na randkę do eleganckiej restauracji. Natomiast 25 grudnia w ramach posiłku można zjeść zamówiony wcześniej w KFC, Family Markt czy w MOS Burgerze świąteczny zestaw kurczaka i kurisumasu keeki, o którym już pisałam.

Nasze święta, choć z dala od bliskich, były pełne uroku i świątecznej atmosfery. Nawet naszła mnie taka myśl, że gdy człowiek nie jest przytłoczony taką świąteczną gorączką przygotowań i zakupów jaka panuje w Polsce, potrafi się cieszyć z tych świąt bardziej. Pierwszą kolację wigilijną zjadłam w towarzystwie polskiej znajomej i była to prawdziwa uczta. Ryba w winnym sosie, ziemniaki i kapusta świąteczna. Nie zabrakło czerwonego barszczu – z proszku, bo buraki w Japonii drogie. Ja, w tym roku nie poszalałam kulinarnie, i zrobiłam tylko sałatkę jarzynową bez selera i pietruszki niestety. Seler drogi, natomiast pietruszki (korzenia) nie można tu dostać. Ogórki kiszone zastąpiłam małymi ogóreczkami konserwowymi do hot-dogów 😉 W ramach kurisumasu-keeki miałyśmy przepyszne tiramisu, na samo wspomnienie cieknie mi ślinka.

zdjęcie 2

Z braku dużej miski, musiałam wymieszać sałatkę w woku 🙂

zdjęcie 1

Drugą kolację zjedliśmy po północy w towarzystwie innej polskiej znajomej, która dołączyła do nas po swoim baito. To była iście eklektyczna uczta 😉 W myśl zasady: „when in Rome, do as the Romans do”, na naszym stole nie zabrakło zestawu z KFC. Nie zdecydowałam się na zestaw świąteczny, ponieważ kompletnie zaskoczyły mnie ceny. Dość drogo jak na jedzenie z fast-fooda. Kupiłam mały zestaw z klasycznej oferty, ponieważ nasza znajoma jest wegetarianką, więc nie musieliśmy mieć dużej porcji. Oprócz KFC, na stole pojawiło się sushi, sałatka jarzynowa, japońskie przekąski a to wszystko popite barszczem z proszku 🙂 Kurczak był całkiem smaczny, natomiast sałatka coleslaw okropna! Kompletnie nam nie smakowała. W ramach słodyczy mieliśmy krówki z Milanówka i toruńskie pierniki. Nie zabrakło też sezonowych smakow lodów Haagen Dazs (których jestem wielką fanką). Mi najbardziej smakowały Foret Noire. Pyszka!

zdjęcie 3

„Wigilijny” stół

zdjęcie 4

Chicken & chips

zdjęcie 5

Pierwszego i drugiego dnia świąt dalej się opychaliśmy, tym razem podjęłam próbę zrobienia zupy grzybowej. Całkiem się udało 😉 choć musiałam się poratować zupą z proszku. Pospacerowaliśmy sobie po naszej okolicy, by spalić świąteczne kalorie i nagle okazało się, że już po świętach i można wyruszyć na świąteczne sales!

Wpis o Nowym Roku jutro!

4 Komentarze

Filed under Kuchnia japońska, Życie codzienne

Hoł, hoł, hoł…

kartka1

Drodzy, 

Magicznych, spokojnych i rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia. 

Dużo radości i pełno prezentów pod choinką. 

Niech nie zabraknie również wigilijnych przysmaków! 

Zaś w Nowym Roku 2014 – Roku Konia pomyślności, szczęścia i spełnienia marzeń. 

Relacja z naszych świąt „po japońsku” już niebawem

MERRY CHRISTMAS & HAPPY NEW YEAR

3 Komentarze

Filed under Uncategorized

Onnazaka. Droga Kobiety

Jako, że ostatnio podupadłam na zdrowiu, kilka dni spędziłam w łóżku, popijając herbatę ze startym imbirem i nadrabiając zaległości książkowe. W końcu znalazłam czas na Onnazaka. Droga kobiety – powieść autorstwa Enchi Fumiko (1905-1986) w przekładzie Iwony Kordzińskiej-Nawrockiej. Książka ukazała się późną jesienią tego roku i została wydana przez Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego.

onnazaka

Mam do tej książki stosunek osobisty i czekałam na jej wydanie po polsku dobrych kilka lat, a dokładnie 5. Fragmenty oryginalnego tekstu powieści tłumaczyliśmy na zajęciach z lektury tekstów współczesnych, co okazało się dla mnie nie lada wyzwaniem, albowiem język jakim posługuje się Enchi Fumiko w swoich powieściach jest bardzo kwiecisty i pełen metafor. Co więcej, Autorka jako wielbicielka Genji monogatari (swoją drogą, przetłumaczyła „Genjiego” na współczesny język japoński w latach 70. XX w.) i epoki Edo (1603-1868) (szczególnie twórczości Ihary Saikaku (1642-1693)) posługuje się językiem japońskim, który, w moim mniemaniu, jest hybrydą współczesnego japońskiego z językiem używanym za czasów „Genjiego” oraz Ihary Saikaku. Mam za sobą wiele nieprzespanych nocy, kiedy podejmowałam próby tłumaczenia Koshõku ichidai onna (Kobieta, która żyła dla miłości, 1682) autorstwa Ihary, na zaliczenie lektury tekstów klasycznych, z kolei. Ale wracając do meritum…

Enchi Fumiko uchodzi za jedną z najwybitniejszych japońskich pisarek. Znajduje się ona również w kręgu moich zainteresowań naukowych, ponieważ w jej dorobku obok Onnazaka. Droga Kobiety czy Onna men (Maska Kobiety, 1958), jest utwór pod tytułem Komachi hensõ (Przemiana Komachi, 1965). Analiza tej powieści z pewnością będzie jednym z punktów w mojej pracy badawczej, tym bardziej, że pogląd Enchi Fumiko, iż wizerunek Ono no Komachi jako kobiety złej i fatalnej został wykreowany przez mężczyzn ze strachu przed kobiecą niezależnością jest mi dość bliski.

Powieść Onnazaka pisana przez Enchi Fumiko w latach 1949-1957 opowiada historię Tomo, która jako piętnastoletnia dziewczyna wychodzi za mąż za Yukitomo Shirakawę. Akcja utworu toczy się w epoce Meiji (1868-1923), we wczesnym okresie modernizacji i westernizacji Japonii, kiedy dawny system wartości powoli odchodził w zapomnienie. Poznajemy Tomo, kiedy przybywa do Tokio na zlecenie swojego męża (już „dobrze ustawionego” prowincjonalnego urzędnika) by znaleźć mu młodą i atrakcyjną kochankę (zresztą jak się dowiadujemy nie pierwszą i nie ostatnią…). Yukitomo to władczy mężczyzna, który podporządkowuje sobie żonę i innych mieszkańców swojego domu, zaś przede wszystkim inne kochanki. We mnie Yukitomo nie wzbudził cieplejszych uczuć, choć z pewnością nie jest to postać jednopłaszczyznowa. Źle mu życzyłam czytając powieść, oczekując na jakieś jego potknięcię lub zły ruch… Ale niestety Tomo, która za wszelką cenę dba o dobre imię swojej rodziny (nawet kosztem własnego szczęścia) nie pozwala na potknięcia i niedociągłości. To Tomo, jej myśli, uczucia i system wartości są głównym punktem powieści, zresztą doskonale nakreślonym przez pisarkę. Tomo wydaje się niesamowita w swojej postawie poświęcenia dla rodziny. W jej domu mieszkają dwie kochanki jej męża (Suga i Yumi), co więcej Yukitomo uwodzi nawet własną synową. Z jednej strony, może dziwić, czemu Tomo po prostu nie odejdzie zabierając oszczędności. Jednak z drugiej strony, jej odejście i rozwód z mężem z pewnością zostawiłyby pokaźne rysy na „dobrym” imieniu rodziny Shirakawa. Również los rozwódki z pewnością nie szczędziłby jej cierpień.

W powieści nie brakuje odwołań do Genji monogatari czy twórczości Ihary Saikaku. Sam, Yukitomo, żyjący pośród żony, kochanek, służby i dzieci, może przypomniać nam nieco księcia Genji. Jednak w przeciwieństwie do Genjiego, który wykreowany jest na mężczyznę idealnego („piękny jak kobieta”, utalentowany oraz umiejący obdarzać miłością wiele kobiet), Yukitomo budzi raczej niechęć i odrazę. Wydaje mi się to dość kluczowym odwołaniem i nakłoniło mnie do rozmyślań nad „idealnością” księcia Genji.

Książka jest naprawdę dobrze przetłumaczona, świetnie się ją czyta (ja przeczytałam w jeden dzień!). Tłumaczka z perfekcyjną dokładnością oddała opisy urody kobiecej (bardzo dużo rozbudowanych opisów porównujących urodę kobiet do kwiatów) oraz strojów, które działają na wyobraźnię, tak bardzo, że ja przez chwilę miałam wrażenie, że widzę przed sobą na wyciągnięcie ręki (i to nie było działanie leków przeciwgorączkowych 🙂 ) Sugę w jej pięknym kimonie w ogrodzie rezydencji Yukitomo.

Nie jest to lektura łatwa, trudno ją nawet nazwać słodko-gorzką, bo niewiele dobrych rzeczy przytrafia się Tomo, ale jej godność i duma są naprawdę godne podziwu. W każdym razie, moim zdaniem, warto tę powieść przeczytać.

Fumiko Enchi, Onnazaka. Droga kobiety, tłum. I. Kordzińska-Nawrocka, Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2013

2 Komentarze

Filed under Polecam!, Publikacje, Recenzje

Tort z kremem

„(…) jeśli będziesz pokazywać się ludziom jak pyza kartoflana, to będą odnosić się do Ciebie jak do pyzy, pamiętaj dziecko, staraj się przedstawiać siebie jak tort z kremem, a ludzie będą Cię traktowali jak paryski tort z kremem (…)”* – takiej oto porady udzieliła ciotka z Wiednia w swym liście do Pipsi – głównej bohaterki Wesel w domu Bohumila Hrabala. Rada ta, zresztą jak i cały list, odmienił życie głównej bohaterki, która od razu postanowiła zakupić modną sukienkę i koralowe pantofelki dokonując przemiany nie tylko swojego wyglądu, ale też i podejścia do życia.

I ja wzięłam sobie tą mądrą radę do serca. Ostatnio powróciłam do rozmyślań o tortach za sprawą zbliżających się świąt i mało udanego komentarza K. zainspirowanego  książką Bezsenność w Tokio autorstwa Marcina Bruczkowskiego. Ale od początku…

K. sięgnął po Bezsenność… odkąd zupełnie przypadkowo w małym barze w Ekota podczas zabawy halloweenowej natknęliśmy się na Seana – irlandzkiego przyjaciela Bruczkowskiego z czasów jego pobytu w Japonii. Świat jest mały nawet w tak wielkiej metropolii jaką jest Tokio. Po tym wesołym spotkaniu pełnym andegdot z czasów młodości Seana, opowieści o polskiej piłce i pięknych polskich kobietach (to opinia Seana 😉 ) i kilku żartach o brytyjskiej rodzinie królewskiej, K. postanowił książkę Bruczkowskiego przeczytać, toteż niezwłocznie poprosiliśmy rodzinę o jej zakup i wysyłkę do Japonii. Lektura go wciągnęła niezwykle. I oto pewnego wieczora, K. przerywając na chwilę czytanie, oznajmił mi radośnie, że ja to właściwie byłam kurisumasu keeki jak się poznaliśmy… No naprawdę!

Kurisumasu keeki (クリスマスケーキ), to świąteczny tort kupowany 25-tego grudnia i wyglądający bardzo smakowicie. Natomiast, w latach 80. mianem kurisumasu keeki zaczęto nazywać niezamężne kobiety, które ukończyły 25 rok życia. Z terminem tym zostałam już zapoznana na pierwszym roku studiów, kiedy to mój japoński sensei O. wyjaśnił nam jego znaczenie. Otóż chodzi o to, że po 25-tym grudnia ceny tortów są obniżane, co mniej więcej ma się tak do kobiet, że jak już ukończą te 25 lat to ich „wartość” spada (my god, ale to okropnie brzmi…). Wydaje mi się, że tę kwestię porusza również Bruczkowski w swojej książce. No i oto właśnie, mój własny mąż określił mnie mianem świątecznego tortu (który jak widać niewiele ma wspólnego z paryskim tortem Hrabala). Nie zostało mi nic innego jak się odgryźć, więc zgodnie z tym co mówił nam sensei, odrzeklam, że właśnie dlatego, że  nie byłam już pierwszej młodości to musiałam obniżyć swoje oczekiwania wobec płci przeciwnej. Et voila.

Natomiast, obecnie wydaje mi się, że termin „kurisumasu keeki” (szczęśliwie) odszedł w zapomnienie i np. niektórzy moi japońscy znajomi (szczególnie Ci młodzi) kompletnie nie znają jego znaczenia w kontekście niezamężnej kobiety. Wygląda na to, że coraz więcej japońskich kobiet decyduje się na ślub w późniejszym wieku, bo np. są zajęte rozwojem swoim karier zawodowych. O wzroście liczby niezamężnych kobiet między 25 a 29 rokiem życia, pisała już w 1992 roku Terasa Watanabe w swoim artykule w „Los Angeles Times”.

Jeśli zaś chodzi o „kurisumasu” to tak jak wspomniałam już wcześniej w Tokio panuje świąteczny szał pełen iluminacji, ozdób, Mikołajów i choinek. Ja to absolutnie kupuję i jestem zachwycona! (choć wiem, że czasem niektóre te rzeczy to kicz na maksa!). Colonel przebrany za świętego Mikołaja zachęca do zakupu świątecznego kurczaka. Burger King poszedł krok dalej i w swojej ofercie ma indyka. Dodam więcej, nie będę ukrywać , że przez moment myślałam nad kupnem tego indyka (praktycznie trudno tu dostać mięso indycze, jeśli chodzi o drób – to Japonia kurą stoi), ale ponieważ Wigilię spędzę z polskimi przyjaciółmi postaramy się przygotować coś polskiego.

kfc

Świątecznie w KFC

P1030238

przepyszny tort urodzinowy

Zaś, a propo tortów, niedawno obchodzilam urodziny 😉 i został mi sprezentowany przepyszny i przepiękny tort. Na samą myśl cieknie mi ślinka. Jestem pod wrażeniem japońskiej sztuki cukierniczej. Kiedyś kilkakrotnie spotkałam się z opinią, że mimo, iż japońskie torty, ciasta, desery (w stylu Zachodnim, nie mam tu na myśli tradycyjnych japońskich deserów, bo to inny temat) pięknie i kusząco wyglądają to są niezbyt dobre i ogólnie, że niby bez smaku. Bez bicia przyznaję się, że początkowo przez takie opinie sceptycznie podchodzilam do takich deserów, zupełnie niepotrzebnie. Wszystko co jadłam do tej pory, torty, torciki itp. było absolutnie przepyszne.

Na koniec wrzucam galerię ze zdjęciami iluminacji świątecznych w mojej okolicy i na Omotesando na tokijskim Harajuku. Uwielbiam Omotesando pełne Diorów, Chanelów i Hugo Bossów (to bardziej window shopping). Ale tak naprawdę nie chodzi o Diory itp., tylko o architekturę i samą okolicę (małe uliczki!!!), no i teraz jest cudowna iluminacja!

*B. Hrabal, Wesela w domu, Warszawa 1989, str. 18

2 Komentarze

Filed under Foto, Gender (płeć), Kuchnia japońska, Tokio, Życie codzienne

1 Sosnowieckie Spotkania Dalekowschodnie

Dziś aż 2 posty! (na bogato 🙂 ) Bardzo mi przyjemnie poinformować o kolejnej konferencji. W kwietniu w Sosnowcu odbędzie się interdyscyplinarna, promująca dialog międzykulturowy konferencja naukowa, skierowana do młodych adeptów nauki, także doktorantów i studentów, zajmujących się w swych badaniach językami, literaturami oraz kulturami krajów Dalekiego Wschodu (przede wszystkim Chin i Japonii). Temat konferencji to „Spotkanie – dialog – zrozumienie”. Zakres tematyczny konferencji obejmuje szerokie spektrum zagadnień dotyczących zarówno starożytnych cywilizacji i języków Dalekiego Wschodu, jak i współczesnego oblicza tych regionów i kultur oraz języków. Więcej informacji pojawiać się będzie na fejsbukowej stronie wydarzenia. Bardzo chciałabym w niej wziąć udział, ale póki co bilety są okropnie drogie.

Natomiast w zeszłym tygodniu odbyła się konferencja „Odkrywając Japonię” w Bydgoszczy. Swoje wystąpienie miała na niej Karolina Przybylińska prowadząca blog Podróże Japonia. Relację z jej wystąpienia o Kansai i Shikoku, jak i z całej konferencji można przeczytać oczywiście na blogu. Ja bardzo żałuję, że nie mogłam posłuchać tego wystąpienia, ponieważ z pewnością padło wiele cennych informacji, które przydałyby mi się w planowaniu włajażu w te rejony. 🙂

5 Komentarzy

Filed under Konferencje

Bez tęsknoty za „sandałem i skarpetą”, czyli rzecz o modzie

Kilka dni temu portal Deser.pl zamieścił fotogalerię z japońskim street fashion komentując to następująco:

Primo: japońska moda jest dziwna. Duo, w każdym oglądającym zdjęcia obudzi się tęsknota za sandałem i skarpetą. Zainteresowałam się tematem, ponieważ dostaliśmy maila od znajomej z pytaniem czy faktycznie w Japonii tak jest. Zgodnie z prawdą odpisaliśmy jej, że „tak jest”.

Nie jestem specjalistką od japońskiej mody. Nie lubię po prostu takich artykułów i fotogalerii, które za wszelką cenę chcą pokazać Japonię jako kraj dziwaków. Mieszkam w Tokio od niedawna i zdarza mi się np. zatęsknić za barszczem czerwonym lub żurkiem, ale zawsze mogę iść do polskiej restauracji na Nihonbashi, jeśli mnie bardzo przypili. Natomiast za sandałem i skarpetą absolutnie nie tęsknię i przyznam, że moda w Japonii bardzo mi się podoba.

Przede wszystkim jest różnorodna i każdy nosi to, na co ma ochotę. Wydaje mi się, że na największy luz modowy mogą pozwolić sobie studenci, ponieważ w końcu mogą zrezygnować z noszenia szkolnego mundurka. Poza tym osoby nie pracujące w firmie. W firmie obowiązuje dress code, czyli panowie w garniturach, panie w garsonkach. Z moich obserwacji wynika również, że Japończycy bardzo dbają o swój wygląd i przywiązują dużo uwagi do stroju. Rynek kosmetyczny i odzieżowy kwitną. Uważam, że tutaj można naprawdę spełnić swoje najdziksze fantazje odzieżowe i nie zostanie się wytkanym palcem na ulicy czy w metrze. Kiedy jechaliśmy na Halloween Party, ja z poderżniętym gardłem i wbita w sukienkę a’la Alicja z Krainy Czarów, a K. przebrany za Wolverine’a z własnoręcznie zrobionymi pazurami, to nikt za bardzo nie zwrócił na nas uwagi. Nie wiem czy w Polsce zaryzykowałabym jechanie metrem. Chyba zdecydowałabym się na taksówkę.

Lubię chodzić po mojej galerii handlowej i oglądać wystawy (robię window shopping 😉 ), przeglądam też czasem czasopisma. Podoba mi się japońska moda, jej różnorodność i dowolność, sposób w jaki ludzie wyrażają siebie. Nie znaczy to, że każdy się tak ubiera. Nie brakuje ludzi ubranych zwyczajnie. I ja do nich należę 😉

Ja swoje serce oddałam Uniqlo, gdzie chętnie (i często) robię zakupy. Zaglądam też do GU, ale to bardziej młodzieżowa marka i już trudniej mi coś znaleźć. Nie chcę tu analizować skąd wypływa potrzeba młodych Japończyków to takich strojów, bo nie taki był zamysł tego posta. Nie podoba mi się po prostu, że powstają takie fotogalerie promujące brak tolerancji. Oczywiście nie każdemu musi się japońska moda podobać, ale nie trzeba od razu tego wyśmiewać.

Wszystkie zdjęcia pochodzą ze strony Fashion Japan – Japanese streets.

2 Komentarze

Filed under Foto, Życie codzienne

百夜通い(ももよがよい), czyli 100 nocnych odwiedzin

Obecnie przygotowuję się do konferencji, gdzie mam zamiar przedstawić jak postać Ono no Komachi ukazana jest we współczesnej literaturze i kulturze (na mój speech przeznaczone jest ok. 20 min., więc muszę ograniczyć się do kilku przykładów). Postanowiłam więc zdradzić nieco, czym się zajmuję.

Z postacią poetki związane jest kilka legend, ale chyba najbardziej znana to ta o 100 nocnych odwiedzinach. Ono no Komachi uchodziła za niezwykle piękną damę dworu i utalentowaną poetkę. Tym samym była obiektem westchnień wielu mężczyzn. Jednym z nich był Fukakusa no Shõshõ. Komachi chcąc upewnić się w stałości uczuć Fukakusy, poleciła mu odwiedzać ją przez sto nocy z rzędu. Jeśli młodzieniec będzie wytrwały, setnej nocy spotkają się. Mimo chłodu, deszczu, śniegu, Fukakusa pojawiał się co noc. Niestety zmarł 99 nocy.

Legenda ta znacznie przyczyniła się do wykreowania wizerunku Ono no Komachi jako nieczułej kobiety obojętnej na zalotników. Legenda pojawia się w kilku źródłach w różnych wersjach i tu chciałabym podkreślić, że główna bohaterka tej opowieści (nie od początku była określana jako Ono no Komachi) prezentowała nieco inną postawę wobec Fukakusy. A jego śmierć bardzo ją zasmuciła.

W każdym razie, wersja o nieczułej Komachi została spopularyzowana przez sztukę teatru nõ  pt. Sotoba Komachi (Stupa i Komachi, XIV w.). W dużym skrócie jest to rozmowa starej, 99-cio letniej Ono no Komachi (jej uroda już dawno przeminęła, zalotnicy zniknęli a ona wyczekuje końca swych dni jako żebraczka) z buddyjskim mnichem, któremu Komachi wyznaje jak źle potraktowała swojego niedoszłego kochanka Fukakusę.

Mimo upływu lat, a właściwie wieków, historia Komachi i Fukakusy wciąż jest obecna w kulturze japońskiej (i nie tylko).

sotoba komachi yukio

Sotoba Komachi (Mishima Yukio) źródło: http://ecx.images-amazon.com/images/I/319PIID-aPL.jpg (dostęp 25/11/13)

W latach 20. XX w. Akutagawa Ryuunosuke (1892-1927) napisał opowiadanie pt. Futari Komachi (Dwie Komachi, 1924 r.). Ono no Komachi zostaje odwiedzona przez posłańca z piekła, który oświadcza jej, że jej czas na ziemi dobiega końca. Komachi nie chce umierać, gdyż jak wyznaje „ma dopiero 21 wiosen i jej uroda jest w rozkwcie”. Chcąc zmiękczyć posłańca opowiada mu wielkiej miłości, która łączy ją z Fukakusą no Shõshõ. Co więcej, dodaje, że spodziewa się ich dziecka. W rezultacie posłaniec decyduje się na odebranie życia innej damie o imieniu Komachi, by oszczędzić Ono no Komachi. Dość szybko okazuje się, że kobieta go oszukała, a między nią i Fukakusą nigdy nie doszło do zbliżenia, ponieważ jest on właśnie w trakcie stu nocnych odwiedzin…

Z kolei Mishima Yukio (1925-1970) przerobił na potrzeby współczesnego teatru sztukę Sotoba Komachi z XIV w. Mishima przeniósł akcję w lata 50. Jego Komachi to żebraczka przesiadująca w parku i zbierająca niedopałki. Jednego wieczora spotyka młodego poetę, któremu opowiada o czasach swojej świetności i właśnie o Fukakusie, któremu złamała serce. Tym samym Yukio pokazuje jak uniwersalna jest treść sztuki, jej akcję można przenieść do dowolnego miejsca na świecie. Nie brakuje również odwołań do charakterystyczych dla teatru nõ elementów, takich jak pojawianie się duchów czy do elementu tańca. W tym przypadku jest to walc straussa.

three poets

Komachi i Fukakusa (Three Poets) źródło: http://www.jsnyc.com/linney_remembrance.htm (dostęp: 25/11/13)

XIV-wieczna Sotoba Komachi zainspirowała również innego twórcę. Amerykański dramatopisarz Romulus Linney (1930-2011) zdecydował się poświęcić Ono no Komachi i Fukakusie jeden akt swojej sztuki Three Poets (Trzy Poetki) z 1990 r. Ono no Komachi i Fukakusa prowadzą dialog. Fukakusa zarzuca Komachi złe traktowanie, odrzucenie jego miłości. Ono no Komachi wyśmiewa jego próby poetyckie i poprawia go. Jest wobec niego okrutna i daje mu do zrozumienia, że nie zdobędzie jej serca. W sztuce pojawia się kilka jej wierszy. Niestety i tu nie ma happy-endu i dochodzi do tragicznego finału.

komachi

Ono no Komachi w serialu anime źródło: http://www.anime-utakoi.jp/#chart (dostęp: 25/11/13)

I na koniec anime. Chõyaku Hyakunin Isshu: Utakoi (Dowolna intepretacja zbioru z Ogura: wiersze miłosne) z 2012 r. Ta dwunastoodcinkowa seria anime skupiona jest wokół poetów, których wiersze znalazły się w zbiorze poezji Ogura Hyakunin Isshu (Zbiór z Ogura: po jednym wierszu od stu poetów) skompilowanym w XII w. przez Fujiwara no Teikę (1162-1241). Ono no Komachi pojawia się jako bohaterka aż w 3 odcinkach, ale tylko jeden z nich to odwołanie do legendy o 100 nocnych odwiedzinach. Ono no Komachi jest młodą damą znaną jako Ono no Yoshiko (Ono no Komachi to będzie jej przyszły przydomek literacki), o której krążą dość krytyczne plotki na dworze, gdyż Yoshiko postanowiła oddać swoją ręku temu, który odwiedzi ją przez 100 nocy z rzędu. Dworzanie, którym to zadanie nie powiodło się z rozgoryczeniem opowiadają o swoich doświadczeniach. Wkrótce też pojawia się informacja, że ojciec Yoshiko ma zamiar wysłać ją na dwór, by została cesarską nałożnicą. Wówczas do akcji wkracza Yoshimine no Munesada (816-890, bardziej znany jako mnich Henjõ, również jeden z Sześciu Wielkich Mistrzów Poezji). Munesada i Komachi wychowali się razem. Wieści o ewentualnym wstąpieniu młodej damy na dwór cesarski sprawiają, że Munesada zdaje sobie sprawę, jak bardzo ją kocha. Decyduje się więc na podjęcie wyzwania. Nocne odwiedziny to okazja do rozmów z Yoshiko i poznania powodów, dla których tak wysoko podniosła poprzeczkę swoim zalotnikom. Yoshiko nie jest tu nieczułą damą, wręcz przeciwnie. Można zaryzykować stwierdzenie, że swoją postawą domaga się równouprawienia 😉 Nie chcę spoilować, więc dodam tylko, że wizerunek Yoshiko w serialu daleki jest od wizerunku kobiety fatalnej. To młoda kobieta, która marzy o byciu „kimś więcej niż żoną wiecznie czekająca na męża” (w epoce Heian mężczyzna mógł mieć kilka żona (jedną główną i żony poboczne), bardzo często kobieta po zamążpójściu pozostawała w swojej rezydencji i małżonek odwiedzał ją kiedy miał ochotę). 

8 Komentarzy

Filed under Epoka Heian, Ono no Komachi

Rekomendacje sobotnie i „koci” szał

Jestem zachwycona japońską jesienią. Zbliża się koniec listopada, a pogoda w Tokio jest bardzo przyjemna i zachęcająca do spacerów. W tym tygodniu zaliczyliśmy dwie długie piesze wędrówki po Tokio. Jak tylko posegreguję zdjęcia z pewnością wrzucę z krótkimi opisami.

Natomiast zaraz po Halloween w Tokio zapanował świąteczny nastrój. Dynie i nietoperze ustąpiły miejsca świętym mikołajom, choinkom i ozdobom świątecznym. KFC i Mos Burger wywiesiły już swoje oferty na „świątecznego” kurczaka. W centrach handlowych można posłuchać „All I want for Christmas” czy „Last Christmas”. W naszej dzielnicy odpalono już świąteczną iluminację. Ale o „Christmas Time” po japońsku, a bardziej o świętowaniu Nowego Roku w innym poście.

Dziś, natomiast, o kilku sprawach, które wzbudziły moje zainteresowanie. Chciałabym polecić cykl esejów o Japonii i jednego bloga. Autorką „Listów z Tokio” jest dr Iwona Merklejn, japonistka i medioznawca, obecnie „luźno” związana z Uniwerystetem Tokijskim. Eseje pojawiają się raz na dwa tygodnie na stronie polonia-jp.jp. Od pierwszego eseju stałam się ich wielką fanką i z niecierpliwością czekam na kolejne. Moim zdaniem są ciekawą propozycją wśród innych blogów i książek poświęconych Japonii. Autorka mieszka od kilku lat w Tokio i jej spostrzeżenia (przynajmniej w mojej opinii) są bardzo celne. Porusza też kwestie, o których zazwyczaj rzadko się mówi. I co najważniejsze, nie powiela stereotypów.

Druga rekomendacja to blog „Japonia na bakier”. Znalazłam go buszując z kolei na innym blogu – PodróżeJaponia. Autorką „Japonii na bakier” jest Aya – Japonka mieszkająca w Tokio. Aya pisze swój blog po polsku! Choć przeprasza za błędy (zupełnie niepotrzebnie), płynnie posługując się językiem polskim pisze to, co „przychodzi jej do głowy”, a przede wszystkim pisze o Japonii i Tokio. Nie brakuje też wpisów o samym języku japońskim, więc każdy kto uczy się japońskiego może dzięki blogowi Ayi poszerzyć swoje słownictwo.

Na koniec, trochę z innej beczki. Kilka dni temu na portalu BuzzFeed pojawiła się galeria kocich zdjęć autorstwa Fubiraia. Fotograf spędził ostatnie pięć lat dokumentując życie pół dzikich kotów z wyspy w Fukuoce. Koty są dokarmiane przez lokalnych mieszkańców i niczym daniele z Nary, włóczą się po całym miasteczku i porcie. Więcej zdjęć można znaleźć na blogu fotografa. Jeśli starczy mi czasu, to z wielką przyjemnością odwiedzę to miejsce 🙂

Z kolei w naszym małym tokijskim mieszkanku również zagościł kolejny kot. Do grumpy-kociej-podszuki dołączył gadżet na papier toaletowy. Jest absolutnie kawaii, więc jak tylko zobaczyłam go na stoisku „z mydłem i powidłem” jak nieśmiało wyglądał spośród innych rzeczy, musiałam go kupić. Pięknie pasuje do naszej właśnie-co-odremontowanej łazienki. Zdaniem K. gażdżet na papier jest namiastką naszej Kali. No cóż, może coś w tym jest…

kali

Kali-podobny gadżet na papier.

7 Komentarzy

Filed under Polecam!, Publikacje, Zwierzaki, Życie codzienne