Mój ponoworoczny brak odzewu spowodowany był przygotowywaniem się do happyo, czyli referatu na seminarium. Poszło dobrze, sensei pokiwał głową z uznaniem, więc chyba „dramatu nie było”. Historię, o której mówiłam zamieszczę w kolejnym wpisie. Dziś króciutko, nie miałam dostępu do internetu bo od piątku jesteśmy w Nagoya w odwiedzinach u kolegi. Nagoya zajmuje w moim sercu szczególne miejsce (w dobrym i złym znaczeniu 😉 ), ponieważ mieszkałam w Nagoyi w 2008 r., podczas mojej pierwszej wizyty w Japonii.
Jak to uznał kolega, Nagoya jest „mildly interesting” z czym trudno się nie zgodzić 😉 ale jest zamek Nagoya, jest i zamek w Inuyamie, a także dwie świątynie związane z kultem płodności Tagata jinjga i Oogata jinja. Nie można zapomnieć też o wielkim chramie Atsuta, w którym przechowywany jest miecz Kusanagi no tsurugi („Miecz Trawosiecz”), który wchodzi w skład regaliów cesarskich. Byliśmy też na wycieczce w browarze Kirin, która również była interesującym doświadczeniem. To wszystko również wkrótce znajdzie się na blogu w ramach wspominek z podróży sentymentalnej 😉 a teraz już lecę bo zamek Nagoya czeka!
bardzo się cieszę, że referat poszedł dobrze!!! brawo!!!
dzięki 🙂 ale nerwy były!
A pikczuresy gdzie ? Koleżanka jest podobnie leniwa/totalnie zapracowana jak ja.
Trzymałam kciuki za referat, więc jak czytam – wszystko super! Podziwiam. Ja się w końcu zaczęłam uczyć 😀 po dosyć długiej przerwie.
Pikczersy będą I PROMYS. i back to blogging też. już dziś nowy wpis ^^ a czego się uczysz?